|
Jak opisać ekslibrisy Małgorzaty Seweryn? Jak w ogóle opisywać ekslibrisy każdego autora? Czy możliwe jest znalezienie formuły, schematu, kryteriów wg których można by tego dokonać? Nie chodzi tu bowiem o zwykłe opisanie "świata przedstawionego", czyli rysunku każdego znaku. Trzeba w nie spojrzeć głębiej i próbować odkryć to, co pod realistycznym nieraz rysunkiem, autorka ukryła. Co ukryła nie po to, aby tego nie dostrzec, ale po to, by poszerzyć pole dociekań, poszukiwań i interpretacji. By możliwości stojące przed widzem nie ograniczały się tylko do operowania zmysłem wzroku, by - w końcu - wypłynęła z ekslibrisu sylwetka jego właściciela bogata nie tylko zewnętrznym opisem wykonanym przy pomocy narzędzia twórczego, ale wzbogacona treściami wewnętrznymi zinterpretowanymi przez oglądającego dany znak książkowy lub ich serię, w mniej lub bardziej zamierzony przez autorkę sposób. Bo w dorobku Małgorzaty Seweryn, obok znaków pojedynczych, zamkniętych treściowo, pojawiają się serie, w których każdy znak, sam będąc pełną treścią, koresponduje z treścią czy treściami znaków sąsiednich. Czerpie coś ze znaku poprzedzającego, daje coś znakowi następującemu. Pełny obraz pojawia się nam dopiero wtedy, kiedy znaki te ułożymy kolejno obok siebie. Czy uda mi się omówić tu ekslibrisy Małgorzaty Seweryn przy całej, zasygnalizowanej wyżej, złożoności odczytywania i interpretacji? Spróbujemy, korzystając z prawa do własnego widzenia, rozumienia i wyjaśniania tego, co "autor chciał nam powiedzieć". Spróbuję przedstawić tu jak widzę i jak rozumiem ekslibrisy Małgorzaty Seweryn, a w rozważaniach swoich opieram się na 104 znakach, które zgromadziłem do tej pory w swoim zbiorze z 255, które autorka ma w swym dorobku. Utalentowana artystka z Katowic swoje pierwsze ekslibrisy wykonała w 1996 roku. Pierwszy znak książkowy, jak i dwa kolejne, przekazują nam sporo informacji o artystce, są jakby jej duchową wizytówką. Znak ten przedstawia w rysunku dziecko, co sugerowałoby, że przeznaczony był do biblioteczki malucha, z którym autorka była mocno związana uczuciowo. Tymczasem znak wykonany został dla osoby dorosłej z intencją odniesienia go, rzeczywiście, do książeczek z okresu dzieciństwa. Jakkolwiek znak ten spełnia wszystkie normy ekslibrisu, do książeczek raczej się nie dostał. Jaką zatem rolę przypisała mu autorka? Jaką miał spełnić funkcję? Skąd taki zwrot w tył i to już w pierwszym ekslibrisie? Wydaje się, że to odwołanie się do przeszłości, to - w kontekście następujących znaków - jakby manifest artystki informujący, że przeszłość jest dla niej bardzo ważna. Nasze korzenie, bagaż nagromadzonych doświadczeń, jakie były naszym udziałem w procesie rozwijania się od dzieciństwa do dojrzałości, wartości, które się w nas w tym czasie wykształciły, to bogactwo, które będzie zawsze przy nas, będzie nas wspierać i będzie naszą skarbnicą na dziś i lata przyszłe. Symbolem tego bogactwa wydaje się być właśnie to dziecko przedstawione w rysunku ekslibrisu, dziecko, które dla każdego człowieka, nie tylko rodzica, jest największym skarbem, jest ucieleśnieniem najwyższych i najważniejszych wartości, a wzrastające przy nas jest rezerwuarem tych sił, które każą nam być kreatywnymi i aktywnie kształtować przyszłość i dla dziecka, i dla siebie. Następne dwa ekslibrisy prezentują ważne dla artystki wartości. Motyw ryby i motyw krzyża są wystarczająco czytelnymi symbolami, by zagłębiać się w ich analizę i interpretację. Ekslibrisy te są jakby drogowskazem wskazującym kierunek, w którym pójdą autorka i właściciel tych znaków, ten sam, dla którego wykonała pierwszy ekslibris. Czwarty z kolei ekslibris wykonała dla siebie. Ekslibris w jakimś stopniu symboliczny, wieńczący tę pierwszą w dorobku artystki, ale jakże bogatą treściowo i symbolicznie serię znaków. W pełnych ekspresji kreskach odczytać możemy kobietę (zapewne samą autorkę) zaglądającą za zasłonę, kotarę, kurtynę lub tp. Odsłaniającą więc przed sobą coś co jest za. Zaglądającą za pewną barierę, by coś dostrzec, znaleźć czy podążyć gdzieś czy za czymś. Nie wykluczone, że już wtedy w duszy autorki krystalizowała się "życiowa droga ekslibrisowa", wytyczona wartościami, które odczytaliśmy z poprzedzających ten znak ekslibrisów, którą zamierzała kroczyć. Pełna jeszcze niewiadomych, nie konkretna, tajemnicza, ciekawa. Stąd zapewne zaglądanie za zasłonę, która widzowi jeszcze niczego nie ujawnia. Czy to, co kobieta z ekslibrisu zobaczyła za zasłoną pokrywa się z tym co autorka w twórczości ekslibrisowej nam podarowała - nie wiadomo. Domniemać można, że w dużej części - tak. Wiele ekslibrisów, które Małgorzata Seweryn wykonała inspirowanych było konkursami i tematami wystaw zadawanymi przez ich organizatorów. Inspiracje te poruszały głębsze struny talentu i głębsze pokłady wizji artystycznych katowickiej artystki i obdarowały nas ekslibrisami bogatymi zarówno w treści zewnętrzne, dostrzegane oczami, jak i te ukryte, wewnętrzne. Ich tematyka jest dość szeroka. Są to cracoviana, motywy warszawskie, polscy nobliści, motywy filmowe, teatralne, patriotyczne, sakralne, bibliofilskie, erotyczne, przyrodnicze i in. Motywów tych jest więcej, pojawiają się bowiem też jednostkowo, na pojedynczych znakach (m. in. numizmatyka, historia, muzyka, marynistyka, lotnictwo i in.) i pełne ich zinwentaryzowanie wymagałoby przeprowadzenia analizy każdego nich. Jeden motyw jest szczególnie preferowany przez artystkę zarówno w twórczości ekslibrisowej, jak i w grafikach. To architektura, a głównie arkady odwzorowywane z istniejących realnie obiektów, które dane było autorce spotkać na szlakach swych peregrynacji lub wymyślane, powstające w wyobraźni twórczyni. Architektura pustych ulic, placów, wymarłych, opuszczonych przez ludzi - był to świadomy zabieg artystyczny stosowany przez Małgorzatę Seweryn. Ostatnio życie jakby wraca w te puste architektoniczne przestrzenie. Pojawiają się postaci trochę jeszcze nierealne, bardziej anielskie niż ziemskie, wraca też natura - rośliny i kwiaty. Zdecydowanie łatwiej jest odnieść się do tematyki podejmowanej przez Małgorzatę Seweryn we wspomnianych już seriach ekslibrisów. Serii takich, które autorka ma w swym dorobku, udało mi się zebrać kilka. Pierwszą już poznaliśmy. Drugą jest cykl czterech ekslibrisów wykonanych dla Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza. Postać kobiety, książki, emocjonalna reakcja twarzy ludzkiej i Pegaz - te treści rysunkowe odnoszą się do motywów występujących w twórczości laureatów najbardziej prestiżowej na świecie nagrody literackiej, symbolicznie - poprzez gęsie pióro - ujawniają ich warsztat, wznosząc ich finalnie na wyżyny dostępne tylko najwybitniejszym, czyli tam, gdzie króluje uskrzydlony koń - symbol doskonałości posługującego się w swej misji przyborami do pisania. Kolejna seria podjęła motywy filmowe. Właścicielami tych znaków są aktorzy, kompozytor muzyki filmowej, reżyser i uczelnia - krakowska Akademia Sztuk Pięknych - w której, w pracowni animacji filmowej, powstają jedne z lepszych polskich filmów animowanych. W roku 1997 i 1999 powstały serie ekslibrisów wykonanych dla bibliotekarek Wypożyczalni Nr 75 Biblioteki Publicznej Warszawa-Ochota. Ciekawą, pozwalającą na szeroką interpretację, jest - w pewnym sensie symboliczna - seria z 1999 roku. W rysunku tych sześciu znaków, wykonanych (po dwa) dla: Barbary Darkowskiej, Katarzyny Godos i Janiny Saffarini, pojawia się motyw drogi-ulicy z symbolicznymi stylizowanymi budynkami po jednej lub obu stronach, co w kontekście właścicielek tych ekslibrisów może oznaczać trudną, nie prostą i nie całkiem wyrazistą drogę, po której w swojej pracy zawodowej przyszło im kroczyć. Ale znakami z motywem ulicy, z falującą, nie ostrą zabudową i dodatkowym elementem unoszących się balonów uhonorowani zostali także dwaj kolekcjonerzy i popularyzatorzy znaków własnościowych książki, warszawski - Zygmunt Gontarz i krakowski - niżej podpisany. Upowszechnianie kultury jest rzeczywiście droga wyboistą. Jaką jednak symbolikę przypisać unoszącym się balonom z gondolami? Zapewne różnorodną i zapewne skrajnie różną. I na tej konstatacji poprzestanę. Ekslibrisy te, jak i kilka kolejnych z roku następnego (2000) charakteryzuje jeszcze jedno. Na każdym pojawia się symboliczna, stylizowana korona. Znaczenie i symbolika tego insygnium są powszechnie znane. Kontekst, w jakim pojawia się na omawianych w tym miejscu ekslibrisach, pozwala także na szeroką interpretację i może się odnosić zarówno do właścicieli tych znaków, jak i samej ich autorki. Koroną, w sposób symboliczny, honoruje się dziś najlepszych swoim zawodzie, w tym co robią. Mianem królów i cesarzy obdarza się nieprzeciętnych, zasługujących na szczególne zwrócenie na nich uwagi. Korona pojawiająca się na tych ekslibrisach może spełniać taką funkcję zarówno wobec właścicieli znaków, jak i - w pełni zasłużenie - przysługiwać ich autorce. A może ta korona to właśnie obecność samej artystki? Może to, wydaje się uzasadnione, jej poczucie osiągnięcia pewnego pułapu w twórczości graficznej, pewnego progu, poza którym znajduje się kolejny szczebel doskonalenia talentu, kolejny, wyższy próg, do którego trzeba zacząć dążyć? Może ekslibrisy z koroną to piedestał już osiągnięty i meta pewnego etapu w twórczości artystki, i start do wyższej doskonałości? Może to widziała kobieta zaglądająca za zasłonę na ekslibrisie 1996 roku? Pewien symbolizm tych ekslibrisów upoważnia nas i do takiej interpretacji. W 1999 roku Małgorzata Seweryn wykonała jeszcze trzy serie ekslibrisów: dla Jana Pawła II, dla Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i dla siebie z motywem dziedzińca arkadowego na Wawelu. Pierwsza seria liczy pięć znaków (szósty wykonała w 2002 roku) i przy ich wykonywaniu artystka wykorzystała możliwości, jakie daje technika komputerowa. Są to kompozycje motywu architektonicznego bazyliki św. Piotra w Rzymie, symbolu chrześcijaństwa - ryby, tłumów towarzyszących papieżowi Janowi Pawłowi II w jego publicznych wystąpieniach, na jednym znaku pojawia się portret papieża. Seria dedykowana ASP w Krakowie liczy dziewięć znaków. Składa się z dwóch części. Pierwsza (5 znaków) wykonana jest techniką linorytu. Każdy znak dedykowany jest innej osobie - profesorowi najstarszej polskiej uczelni artystycznej, a w ich rysunkach widzimy jak ziemia rodzi przybory do pracy twórczej: ołówki, pędzle, piórka, flamastry. Rysunek ekslibrisu dla Stanisława Rodzińskiego, ówczesnego rektora ASP, jednoznacznie opisuje właściciela: pokazuje nam malarza przy sztaludze. Równie ciekawa, choć bardziej symboliczna jest druga część tej serii składająca się z czterech znaków wykonanych techniką komputerową. Dedykowana jest "ASP Kraków". Na trzech znakach pojawia się motyw Stańczyka ze słynnego obrazu Jana Matejki, na jednym siedzący w fotelu portret pierwszego dyrektora tej uczelni, samego Mistrza Jana. Symbolika Stańczyka w historii i kulturze Polski jest oczywista. Obraz Jana Matejki przedstawiający tę zafrasowaną, siedzącą w fotelu, z twarzą autora (jest to autoportret J. Matejki) postać - również dobrze znany. Postać ta pojawia się zawsze tam, gdzie trzeba wnieść coś pozytywnego lub ożywczego, gdzie trzeba zasygnalizować dzianie się czegoś niedobrego. Tu, obok odniesień do Jana Matejki, organizatora i pierwszego dyrektora krakowskiej uczelni, Stańczyk może, przynajmniej w mojej interpretacji, symbolizować wielkość, chwałę i znaczący dorobek krakowskiej ASP. Portret Jana Matejki to nie tylko odniesienie do historii Akademii, to także cześć oddana przez autorkę uczelni i jej profesorom, studentom i wychowankom związanym z nią i wywodzącym się z niej na przestrzeni blisko 200 lat. Ekslibrisy te wykonane były z okazji jubileuszu 185-lecia ASP w Krakowie. Seria z dziedzińcem wawelskim, dedykowana sobie, może wyrażać zauroczenie autorki Krakowem i tym szczególnym miejscem, jakim jest rezydencja królów polskich, a może też symbolizować te wartości artystyczne, które Małgorzata Seweryn już osiągnęła. Miejsce to ma szczególne znaczenie w historii kultury polskiej. Było widownią wielkich wydarzeń, przy nim zapadały najważniejsze decyzje. I dziś jest świadkiem działań najwyższej rangi. Tu też, po tym placu i po renesansowych krużgankach przechadzał się, rozweselał i smucił jagielloński Stańczyk poznany już na ekslibrisach wykonanych dla krakowskiej ASP. Postawienie się artystki w kontekście wawelskiego dziedzińca to, moim zdaniem, bardziej w tym przypadku wyraz i pragnienie dążenia do doskonałości, to - coraz bardziej już akceptowane w naszym kraju - promowanie siebie, niż uznanie, że się już tę doskonałość osiągnęło. Kolejne serie ekslibrisów w dorobku Małgorzaty Seweryn, o których należałoby tu wspomnieć, to znaki dla bibliotek z 2001 roku, dla Podkarpackiego Muzeum Pożarnictwa w Starej Wsi z 2002 r. i ekslibrisy erotyczne z 2002 i 2003 r. Liczą one od kilku do kilkunastu znaków. Przedstawiona do tego miejsca twórczość ekslibrisowa Małgorzaty Seweryn inspirowana była, jak zaznaczono, tematami wystaw i konkursów organizowanych przez krajowe ośrodki zajmujące się upowszechnianiem i dokumentowaniem ekslibrisu: Gliwice, Kraków, Łódź, Sanok, Warszawa, Wojcieszów, Wrocław. Artystka z Katowic uczestniczyła też w wielu zagranicznych imprezach, wystawach i konkursach wykonując bardzo ciekawe, tematyczne znaki, które doskonale uzupełniają nasza wiedzę o autorce i jej credo artystycznym. Ekslibrisy te prezentowała: na Litwie, w Kazachstanie, Belgii, we Włoszech, w Izraelu, Chorwacji, Argentynie i Meksyku. Sporo znaków wykonała zagranicznym przyjaciołom, artystom i zaprzyjaźnionym instytucjom, a wśród krajowych właścicieli ekslibrisów Małgorzaty Seweryn, obok wspomnianych już Zygmunta Gontarza i Andrzeja Znamirowskiego rozpoznajemy kolejnych kolekcjonerów i miłośników znaku własnościowego książki: Józefa Tadeusza Czosnykę, Mieczysława Bielenia, Władysława Gębczyka, Jerzego Giżyckiego, Tadeusza Ortyla, Krzysztofa Kmiecia, Mirosława Zbigniewa Wojalskiego. Bibliotekarki warszawskie, a równocześnie pracownice Warszawskiej Galerii Ekslibrisu, wcześniej już przedstawiłem. Małgorzata Seweryn nie zapomina też o sobie. Zna swoje możliwości, swój talent i swoją wartość. Przekazuje nam tę wiedzę swoimi ekslibrisami. Mówi nimi o sobie odważnie bez zarozumiałości i zadufania. Czasy, kiedy prawo mówienia o nas mieli inni, mamy już za sobą. Dziś mówienie o sobie nie jest już naganne. Przeciwnie. Jest pożądane, konieczne, mile widziane i oczekiwane. Małgorzata Seweryn mówi o sobie i promuje siebie głównie poprzez ekslibrisy dla siebie wykonane. W dorobku ma ich sporo, bo aż, czy, zważywszy na wiek artystki, dopiero 31. Mówią nam one o jej talencie, a także o jej spojrzeniu na życie, na sztukę, zdradzają jej zainteresowania, myśli, pragnienia, można się też doszukać zamierzeń i planów. Są też pewną refleksją, jakby sumowaniem dotychczasowych doświadczeń, wyciąganiem wniosków, kreowaniem perspektyw. Trzeba tylko dobrze wczytać się w te ekslibrisy, a w poznawaniu intencji wobec siebie samej pomocny nam będzie kontekst pełnego dorobku ekslibrisowego Małgorzaty Seweryn, a szczególnie znaki wykonane dla znajomych i przyjaciół. Przywołać by tu można omówioną już koronę na ekslibrisach dla warszawskich bibliotekarek czy wykonanie ekslibrisów dla siebie z dziedzińcem arkadowym na Wawelu. Wrodzona zapewne pogoda ducha i optymizm w patrzeniu wokół nie pozwalają Małgorzacie Seweryn być złośliwą, uszczypliwą, ganiącą wady i przywary u innych. Ona ich nie dostrzega. Widzi tylko to co pozytywne i tymi wartościami stara się opisywać właścicieli znaków. Tak też widzi siebie, stąd znaki wykonane przez Małgorzatę Seweryn dla Małgorzaty Seweryn są radosne, promienne i udzielają swego optymizmu oglądającym. Wielkim sprzymierzeńcem Małgorzaty Seweryn w twórczości graficznej są techniki, które stosuje do wykonywania ekslibrisów. Autorka bardzo umiejętnie potrafi dobrać technikę do wyrażenia swych wizji, emocji, refleksji i przemyśleń, do przekazu artystycznego, w celu zmieszczenia i zamknięcia na ograniczonej powierzchni ekslibrisu idei, którą lub które uważa za konieczne do przekazania widzom. Raz będzie to więc linoryt, innym razem litografia, to znów serigrafia, by nagle przejść na komputer. A kiedy uznaje, że tradycyjne techniki nie potrafią wyrazić tego, co rodzi się w jej umyśle i duszy, stosuje techniki mieszane i technikę własną. Ostatnio próbuje swych sił w technice pieczęci. We wszystkich tych technikach czuje się bardzo dobrze. Operuje nimi swobodnie, umiejętnie dobiera do treści, które zamierza przekazać, tworzy kompozycje, które zachwycają i swoją głębią, i artyzmem. Patrząc na ekslibrisy Małgorzaty Seweryn, na wielość technik dających różnorodne efekty, na tematykę znaków, na kompozycje od realistycznych po symboliczne, na zestawy i sploty nie przystających z pozoru do siebie elementów, aż trudno uwierzyć, że wszystkie dziełka wyszły spod jednej ręki. Tak wielkie możliwości tkwią w skromnej artystce z Katowic, tak wielkie pokłady wizji kłębią się w duszy artystki i tak umiejętnie potrafi komponować i przekazywać nagromadzone w sobie energie, emocje, spojrzenia jednostkowe i widzenie świata.
Drugą część krakowskiej ekspozycji, którą przygotowała Małgorzata Seweryn, wypełniają małe formy graficzne. Wprawdzie niewiele większe od ekslibrisów, mają jednak tę zaletę, że oferują artystce nieco większą powierzchnię do twórczego zagospodarowania i nie obligują jej do wkomponowania w treść rysunkową odpowiednich napisów. Nie ograniczają ekslibrisowymi kanonami, dają pełną swobodę w zakomponowaniu powierzchni, a oglądającego czynią pełnym podmiotem odbioru przedstawionych treści zewnętrznych i ukrytych, nie zmuszając go do ich odczytywania przez pryzmat charakteru, psychiki czy ego innego człowieka, jak to się dzieje w przypadku ekslibrisu i jego właściciela. Małgorzata Seweryn po mistrzowsku wykorzystuje te możliwości, jakie daje jej mała forma graficzna. Choć można tu dostrzec wiele rozwiązań twórczych, artystycznych i formalnych wspólnych grafikom i ekslibrisom, wyraźnie jednak można w małej formie odczuć większą swobodę, głębszy i spokojniejszy oddech, mniej spontaniczną a bardziej wyważoną refleksję, brak skrępowania narzuconymi z zewnątrz ograniczeniami, usłyszeć pełny głos artystki wyrażający przeżycia i wybuchający - choć to może za mocne określenie - nagromadzonymi w niej energiami, refleksjami i emocjami. W grafice, podobnie jak w ekslibrisie, Małgorzata Seweryn lubi wypowiadać się seriami. Dowodzi to, że zamykanie się w jednym dziele autorkę dusi, że potrzebuje ona przestrzeni, szerszego oddechu i dlatego lepiej czuje się w wypowiedzi poszerzonej na kilka ekslibrisów czy grafik. Wtedy dopiero czuje się spełnioną i przekonaną, że powiedziała wszystko, co do powiedzenia miała. Patrząc na niektóre znaki czy grafiki tzw. "pojedyncze", nie wchodzące w skład szerszej wypowiedzi, odnosimy czasem wrażenie spoglądania na coś niedokończonego, na urwaną w połowie czy przy końcu wypowiedź. Wydaje się jakby treść wylewała się poza ramy dzieła i kończyła gdzieś poza jego marginesem. Brak tzw. kropki nad "i" poszerza widzowi możliwości interpretacyjne, ale u autorki może stwarzać wrażenie dzieła niedokończonego. Że tak może być przekonuje nas choćby lista opus ekslibrisów, w której dostrzegamy, że artystka co jakiś czas powraca do jakiegoś tematu lub wykonuje kolejny znak dla właściciela już obdarowanego. Te powroty można zinterpretować jako kontynuację przerwanej myśli, jako chęć dokończenia czegoś, co nie zostało dopowiedziane i nie dawało artystce spokoju zmuszając ją do tego powrotu. Małe formy graficzne Małgorzaty Seweryn bardzo bliskie są ekslibrisom, które wykonała dla siebie. I tu, i tu artystka mówi pełnym głosem o sobie, o priorytetowych wartościach, o życiowych preferencjach, a w zestawieniu ekslibrisów z grafikami wyraźnie da się odczytać, że to nie wszystko co artystka ma do powiedzenia, że to nie wszystko co nam jeszcze ofiaruje, nie wszystko czym nas zachwyci i zadziwi. Można to odczytać mimo, że i w grafikach pojawia się wiele symboli, wieloznaczności, motywów wywołujących różne skojarzenia i interpretacje. Ale kto Małgorzatę Seweryn pozna, nie będzie miał trudności z czytaniem tego, co artystka pisze rylcem, dłutem, komputerową myszą czy chemicznymi odczynnikami. To wszystko jest miarą talentu, wprowadza twórcę na coraz wyższe szczeble, kreuje jego wielkość i społeczne znaczenie, a jego dorobek czyni trwałą wartością kultury. Taką wartością stają się, bez wątpienia, ekslibrisy i grafiki Małgorzaty Seweryn. Pożądane są na wystawach, poszukiwane do kolekcji, słowem, mają taki odbiór społeczny, jakiego życzy sobie każdy twórca i do czego każdy twórca dąży. Małgorzata Seweryn tę społeczną rangę już osiągnęła, jak już zostało powiedziane: osiągnęła pewien szczebel. Teraz stanie na nim, na pewno, mocno i zacznie mozolnie i powoli piąć się ku kolejnemu, nam dając satysfakcję towarzyszenia jej na tej twórczej drodze znaczonej wystawami ekslibrisów i grafik, wzbogacaniem istniejących kolekcji i powstawaniem nowych. Tego trzeba i artystce, i sobie życzyć.
|
|